Prezentujemy wywiad z Jarosławem Folkiem – kierownikiem Środowiskowego Domu Samopomocy w Woli. Wywiad ukazał się w ostatnim numerze Traktorzysty Pszczyńskiego.
Traktorzysta Pszczyński, nr 25
To ja się od nich uczę
Jarosława Folka poznałem prawie dwa lata temu. Muszę powiedzieć, że było to dla mnie szczęśliwe spotkanie, ponieważ to właśnie on wciągnął mnie do wolontariatu na rzecz niepełnosprawnych. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczny, ponieważ prawie nic nie daje mi tyle satysfakcji, jak właśnie ta praca.
Jarek zawsze imponuje mi swoimi niezliczonymi pomysłami, a co więcej, ich konsekwentną realizacją. Ten wywiad będzie z całą premedytacją pewną formą prywaty, ponieważ ciągle współpracuje z Jarkiem. Uważam jednak, że jest to na tyle interesująca osoba, że ta prywata będzie w pełni usprawiedliwiona.
Simon: Kiedy zetknąłeś się z tematem niepełnosprawności?
Jarosław Folek: Na początku, około dziesięciu lat temu, pracowałem jako wolontariusz w świetlicy środowiskowej w Goczałkowicach. Zajmowała sie ona pomocą terapeutyczną dla dzieci z rodzin wielodzietnych lub z rodzin patologicznych. To był dla mnie najtrudniejszy okres.
S: Dlaczego?
J: Pierwszy raz zająłem się kompleksowo jakąś grupą i wziąłem za to odpowiedzialność. Nie miałem wtedy w tym kierunku żadnego doświadczenia i pojęcia, jak to powinno wyglądać. Z dnia na dzień współpracy z różnymi osobami, szczególnie z Magdą Chlebek i Marcinem Gładysławem, udało mi się zgromadzia dużą wiedzę i doświadczenie w tej dziedzinie.
S: A skąd się u Ciebie wzięła idea wolontariatu?
J: Na pewno wzięło się to z tego, że pochodzę z wielodzietnej rodziny, gdzie rodzice od małego uczyli nas pomocy. Także od ponad dwudziestu lat jestem ministrantem i to było źródło. Kościół zawsze mnie wspierał i dawał siły do działania. Ten okres współpracy w Goczałkowicach był dla mnie o tyle trudny, ze stykałem się ciągle z bardzo specyficznymi sytuacjami wynikającymi z życiowej sytuacji moich podopiecznych.
Co można powiedzieć dwunastoletniemu dziecku i jak go zachęcić do życia i nauki, kiedy człowiek jest świadomy, że gdy sam wróci do domu, to czeka go tam rodzina i obiad, tymczasem on wraca do domu, gdzie sam musi sobie zadbać o jedzenie lub czeka na powrót pijanego ojca, któremu musi ukraść pieniądze, aby popłacić bieżące rachunki.
To naprawdę smutne, jak często nie cenimy sobie tego, co mamy w życiu. Kolejny etap w moim życiu rozpoczął się po wyjeździe do Norwegii. Wraz z moim kolegą Tomaszem Humieckim przejechaliśmy siedem tysięcy kilometrów autostopem. Ten miesiąc dał mi więcej sił do działania. Osiągnąłem zamierzony cel i wiarę w to, że mogę dużo zrobić w moim życiu.
Chcąc pomagać innym osobom, trzeba wierzyć w to, co się robi. Osoby potrzebujące pomocy najbardziej potrzebują wiary i nadziei w pozytywne zmiany. Ciepłe słowo nie rzadko więcej znaczy niż materialna pomoc. Miałem szczęście, bo po miesiącu pobytu w Norwegii nawiązałem sporo kontaktów. Zaowocowało to w przyszłości możliwością pracy tam.
S: Jak Trafiłeś do Caritasu?
J: Pracowałem fizycznie podczas remontu budynku dzisiejszego ośrodka Matka Boża Różańcowa. Była to praca początkowo wolontariacka. Potem praca ta dała mi możliwość drobnego zarobku. Pracowałem też fizycznie jako instalator i bardzo cenie sobie ten okres.
S: A dlaczego?
J: Wydaje mi się, że każdy w życiu powinien przejść różne etapy. Pamiętam dzisiaj, jak nieraz ludzie byli zdziwieni, że osoba montująca grzejniki, studiuje Zarządzanie i Marketing i drugi kierunek Zarządzanie Pracą Socjalną. Ta praca uczyła mnie pokory. Tak samo jak praca w Norwegii.
S: Jak długo to trwało?
J: Był to okres około dwóch lat i w tym czasie zarabiałem na studia. Miałem szczęście, że w okresie letnim mogłem pracować za granicą i tam przekonałem sie, że wszędzie na całym świecie są te same problemy społeczne.
Po powrocie do Polski miałem sporo czasu i nie chciałem go marnować. Ponownie rozpocząłem więc prace wolontariacką w ośrodku Caritas Matka Boża Różańcowa w Pszczynie. Tu zdobywałem wiedzę na temat niepełnosprawności i terapii. Uczestniczyłem także w różnych zajęciach, co zaowocowało tym, że dostałem możliwość pracy tam na zastępstwie. W ciągu tego okresu „przeszedłem” przez trzy pracownie: ogrodniczą, techniczną i artoterapii.
S: Czy miałeś jakieś opory związane z pracą z osobami niepełnosprawnymi?
J: Zabrzmi to nieskromnie, ale nigdy nie miałem z tym problemu. Trzeba być takim jakim się jest. One, a w szczególności osoby upośledzone umysłowo, znakomicie wyczuwają intencje danej osoby. Tu nie ma miejsca na udawanie.
S: Nie bałeś się, pytam o to dlatego, że widzę, że jest to najczęstszy odruch przy pierwszym zetknięciu z tym zagadnieniem.
J: Nie, mam cechę szybkiego nawiązywania kontaktu i to mi zawsze bardzo pomagało. Sporo się od nich nauczyłem i ciągle się uczę.
S: Czego?
J: Optymizmu życiowego. Postrzegania świata przez pryzmat prostych rzeczy i czynności z których nierzadko nie potrafimy się cieszyć.
S: Więc jak myślisz skąd sie bierze lęk przed nimi?
J: Wynika to z niewiedzy o tych osobach. Pisząc prace magisterską o Olimpiadach Specjalnych dostrzegłem, że ciągle w naszym społeczeństwie panuje stereotyp osoby niepełnosprawnej jako osoby nieprzystosowanej do życia, nie potrafiącej nic zrobić, potrzebującej opieki nad nią i wyręczania jej w różnych czynnościach życiowych.
Nie możemy z nich robić osób bardziej niepełnosprawnych niż są. Tego nauczyli mnie moi podopieczni. Pamiętam ogromne zdziwienie ich rodziców, gdy widzieli swoje dzieci, jak np. robią kanapki, myją naczynia, tną deski albo wiercą dziury w ścianach.
S: Parę lat temu do kanonu należało nazywanie osób niepełnosprawnych określeniem „sprawni inaczej”. Nie zdało to jednak próby czasu. Jak sądzisz dlaczego?
J: Bardzo często zdarza się tak, że pojawiają się projekty, nazwy, działania na rzecz osób niepełnosprawnych z ich pominięciem. Bardzo cieszę się, że są, ale mają podstawowy mankament: najczęściej zdarza się, że nie nie są konsultowane bezpośrednio z osobami niepełnosprawnymi lub osobami na stałe z nimi pracującymi. Dlatego często są to nietrafione pomysły, projekty lub określenia niepełnosprawności. Tak jak w tym przypadku.
S: A co sam myślisz o określeniu „sprawni inaczej”?
J: Dla mnie osobiście jest ono bardzo nietrafione i obraźliwe, gdyż osoby niepełnosprawne wkładają bardzo dużo wysiłku do przystosowania się do życia w społeczeństwie, które nie ułatwia im tego zadania. Przykładem tego są np. teoretycznie przystosowane budynki z windami, podjazdami itp. Wyłożono na nie ogromne fundusze, a są w większości przypadków bezużyteczne.
S: Dlaczego?
J: Są windy lub podjazdy, które są zamknięte. Gdy niepełnosprawny chce z nich skorzystać musi np. zgłosić się do odpowiedniej osoby w danym budynku, która udostępni mu podjazd lub windę. Powoduje to, że niepełnosprawny, udając się do jakiej instytucji, musi mieć do pomocy jakąś osobę. Tym samym nie jest samodzielna.
S: Obecnie jesteś kierownikiem Środowiskowego Domu Samopomocy w Woli. Czym się zajmuje ŚDS?
J: ŚDS w Woli jest ośrodkiem dla osób niepełnosprawnych umysłowo lub z zaburzeniem psychicznym i jest częścią ośrodka Caritas Matka Boża Różańcowa w Pszczynie, gdzie dyrektorem jest ks. Zdzisław Tomzinski. Bardzo cieszę się, że pracuje w ŚDS w Woli. Mam to szczęście, że pracuje z bardzo dobrym zespołem terapeutycznym. To dzięki nim udało nam się założyć i rozpoczął realizowanie naszych wspólnych celów.
Naszym wspólnym priorytetem jest jak największa integracja społeczeństwa z osobami niepełnosprawnymi. Realizujemy to poprzez współorganizowanie koncertów, zawodów sportowych, wspólnych wyjazdów na wycieczki, a przede wszystkim poprzez codzienne zajęcia terapeutyczne.
Staramy się aby osoby przebywające w ośrodku jak najczęściej miały kontakt z rzeczywistymi problemami, na jakie natrafiają podczas codziennego życia. Terapie realizujemy poprzez wyjazdy ogólnodostępnymi środkami komunikacji. Podopieczni sami wtedy kupują sobie bilety. Razem także wychodzimy na zakupy, na basen czy na kręgielnie, przy czym specjalnie nie rezerwujemy całych tych obiektów do tego celu. Nie chcemy przez to odseparowywać podopiecznych od społeczeństwa.
S: Jesteś znany z licznych inicjatyw na rzecz niepełnosprawnych. Opowiedz coś o najważniejszych.
J: Jako Ośrodek Matka Boża Różańcowa, dzięki współpracy z różnymi instytucjami oraz jednostkami samorządowymi, organizujemy koncerty charytatywne oraz zawody sportowe, z czego największe to zawody w Suszcu. Trwają one cztery dni (trzy dni eliminacji i finał) a zawodnicy walczą o puchar przechodni Starosty Pszczyńskiego. W zawodach tych bierze
udział blisko czterdzieści ośrodków z terenu województwa śląskiego, małopolskiego i opolskiego.
Łącznie w trakcie tych zawodów bierze w nich udział około pięciuset osób. W tym ponad trzystu zawodników i ponad dwustu wolontariuszy z Liceum Ogólnokształcącego im B. Chrobrego z Pszczyny oraz Zakładu Poprawczego w Pszczynie. Cieszy mnie bardzo, że jesteśmy w stanie w trakcie realizacji naszych pomysłów połączyć tak wiele różnych środowisk w jednym wspólnym projekcie.
S: Głupio mi o to pytać, gdyż sam byłem bardzo zaangażowany w organizacje koncertu niepełnosprawnych w Bugsy’s Jazz Clubie, ale może powiedziałbyś coś więcej na ten temat.
J: Podczas tego koncertu mówiłem o ewolucji, która doprowadziła do tego, że mogliśmy posłuchać tego doskonałego koncertu. I tak pokrótce w ŚDS w Woli powstała grupa Folkowianie, która podczas koncertu finałowego Krakowskiego Festiwalu Piosenki Studenckiej poznała wiele artystów niepełnosprawnych.
W styczniu wraz z Szkołą z Goczałkowic oraz gminą Goczałkowice pomogliśmy w zorganizowaniu koncertu charytatywnego „Dla Daniela”, gdzie wystąpiły osoby poznane wcześniej w Krakowie. Podczas tego koncertu artyści mieli okazje zagrać utwory z pszczyńską grupą V2. Po występie w Goczałkowicach zrodził się pomysł kolejnego koncertu w Jazz Clubie Bugsy. Mam nadzieje, że był to początek cyklu koncertów integracyjnych z udziałem pszczyńskich zespołów oraz osób
niepełnosprawnych.
Ostatnim projektem, który jest właśnie w trakcie realizacji, jest serwis internetowy „Niepełnosprawni” na portalu pless.pl. Umożliwi on informowanie o działalności ośrodków dla niepełnosprawnych na terenie powiatu pszczyńskiego, planowanych imprezach oraz bieżących informacji dotyczących niepełnosprawnych.
S: Powoli kończąc, muszę Cię zapytać o plany na przyszłość?
J: Chciałbym kontynuować wspólną działalność tak, aby przybliżyć społeczeństwu tematykę osób niepełnosprawnych. Już wstępnie wiemy, że w maju szykują się kolejne zawody na kręgielni. Przełom września i października to kolejne zawody w Suszcu oraz przygotowanie do obchodów dziesięciolecia Ośrodka Matka Boża Różańcowa w Pszczynie.
S: Dziękuje za rozmowę i życzę więcej udanych inicjatyw.